C.S. LEWIS
OPOWIEŚCI
z
NARNII
LEW, CZAROWNICA I STARA SZAFA
NARNII
LEW, CZAROWNICA I STARA SZAFA
DO LUCY BARFIELD
Moja Droga Lucy,
Napisałem tę opowieść dla ciebie, ale kiedy zaczynałem ją pisać,
nie zdawałem sobie sprawy, że dziewczynki rosną szybciej niż
książki. W rezultacie jesteś już za stara na bajki, a kiedy tę
książkę wydrukują i oprawią, będziesz jeszcze starsza. Pewnego
dnia będziesz jednak dostatecznie stara, aby znowu do bajek wrócić.
Możesz wtedy zdjąć tę książkę z jakiejś wysokiej półki, odkurzyć
i powiedzieć mi, co o niej myślisz. Prawdopodobnie będę wtedy tak
głuchy, że nie będę nic słyszał, i tak stary, że nie będę niczego
rozumiał, ale na pewno będę wciąż
twoim kochającym cię ojcem chrzestnym,
C.S.LEWIS
Pierwszego wieczora, kiedy dzieci powiedziały już
Profesorowi dobranoc, pobiegły na górę do swoich sy-
pialni. Tyle było jednak spraw do omówienia, że przed
położeniem się do łóżek chłopcy przyszli do pokoju
dziewczynek na krótką naradę.
- No, to się nam udało, nie ma co - powie-
dział Piotr. - Założę się, że tu będzie fantastycznie.
Ten stary pozwoli na wszystko, co tylko nam przyj-
dzie do głowy.
- Uważam, że to strasznie miły staruszek- po-
wiedziała Zuzanna.
- Och, dajcie spokój - przerwał im Edmund,
który był już zmęczony, a pragnął sprawiać wrażenie
nie zmęczonego, co zawsze wprawiało go w zły hu-
mor. - Przestańcie tak gadać.
- To znaczy jak gadać? - spytała Zuzanna.
- A w ogóle powinieneś już leżeć w łóżku.
- Próbujesz przemawiać jak mama - powie-
dział Edmund. - A kim ty właściwie jesteś, że mó-
wisz mi, kiedy mam iść do łóżka? Sama sobie idź do
łóżka.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli wszyscy pójdziemy
już spać - wtrąciła się Łucja. - Jak usłyszą, że je-
szcze rozmawiamy, będzie awantura.
- Nie będzie żadnej awantury - powiedział
Piotr. - Mówię wam, że to taki dom, w którym
nikt nie będzie sobie specjalnie zawracał głowy tym,
co robimy. A zresztą i tak nas nie usłyszą. Z jadalni
idzie się tu prawie dziesięć minut przez te wszystkie
korytarze i schody.
- Co to za dziwny odgłos?! - spytała nagle Łucja.
>> 2 <<
R O Z D Z I A Ł 1
ŁUCJA ZAGLĄDA DO SZAFY
BYŁO RAZ CZWORO DZIECI: Piotr, Zuzanna, Edmund
i Łucja. Opowiem wam o tym, co im się przydarzyło.
Podczas wojny wysłano je z Londynu na wieś, aby
były bezpieczne w okresie bombowych nalotów na
miasto. Zamieszkały w domu pewnego starego Pro-
fesora, który żył w głębi kraju, na wsi, dziesięć mil
od najbliższej stacji kolejowej i dwie mile od najbliż-
szej poczty. Profesor nie miał żony i mieszkał w wiel-
kim starym domu, ze swoją gospodynią, panią Mac-
ready, i jej trzema pomocnicami. (Jeżeli już chcecie
wiedzieć, to nazywały się Ivy, Margaret i Betty, ale
w tej historii nie odegrały większej roli.) Profesor był
bardzo stary i miał krzaczastą, białą brodę, która łą-
czyła się z równie siwą czupryną, a rosła tak gęsto
i obficie, że na twarzy pozostawało już niewiele wol-
nego miejsca. Dzieci szybko go polubiły, choć przy
pierwszym spotkaniu w drzwiach starego domu wydał
im się postacią tak bardzo dziwaczną, że Łucja (która
była najmłodsza) trochę się go przestraszyła, a Ed-
mund (który był następny w kolejności wieku) o mało
nie wybuchnął śmiechem; uratowała go chusteczka,
w której ukrył twarz udając, że wyciera nos.
<< 1 >>
Pierwszego wieczora, kiedy dzieci powiedziały już
Profesorowi dobranoc, pobiegły na górę do swoich sy-
pialni. Tyle było jednak spraw do omówienia, że przed
położeniem się do łóżek chłopcy przyszli do pokoju
dziewczynek na krótką naradę.
- No, to się nam udało, nie ma co - powie-
dział Piotr. - Założę się, że tu będzie fantastycznie.
Ten stary pozwoli na wszystko, co tylko nam przyj-
dzie do głowy.
- Uważam, że to strasznie miły staruszek- po-
wiedziała Zuzanna.
- Och, dajcie spokój - przerwał im Edmund,
który był już zmęczony, a pragnął sprawiać wrażenie
nie zmęczonego, co zawsze wprawiało go w zły hu-
mor. - Przestańcie tak gadać.
- To znaczy jak gadać? - spytała Zuzanna.
- A w ogóle powinieneś już leżeć w łóżku.
- Próbujesz przemawiać jak mama - powie-
dział Edmund. - A kim ty właściwie jesteś, że mó-
wisz mi, kiedy mam iść do łóżka? Sama sobie idź do
łóżka.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli wszyscy pójdziemy
już spać - wtrąciła się Łucja. - Jak usłyszą, że je-
szcze rozmawiamy, będzie awantura.
- Nie będzie żadnej awantury - powiedział
Piotr. - Mówię wam, że to taki dom, w którym
nikt nie będzie sobie specjalnie zawracał głowy tym,
co robimy. A zresztą i tak nas nie usłyszą. Z jadalni
idzie się tu prawie dziesięć minut przez te wszystkie
korytarze i schody.
- Co to za dziwny odgłos?! - spytała nagle Łucja.
>> 2 <<
2 komentarze:
Cudowna książka, na razie czekam na inne rozdziały!!:)
Fajna ta książka, i blog.
Prześlij komentarz